wtorek, 20 stycznia 2009
Panie użycz mi Twojej cierpliwości.
Jak kręta była moja droga do Ciebie Panie, jak zawiłe ścieżki!
Teraz dopiero wiem, że Ty byłeś zawsze ze mną: patrzyłeś i płakałeś.
Płakałeś nade mną, Twoim dzieckiem, które nie słuchało Ciebie,
które było niezdarne jak niemowlę, a nawet ślepe, jak małe kociątko.
Tyle razy, na własne życzenie poranione i skrzywdzone, przewracało się,
obrywało kopniaki, a Ty pomagałeś mi wstać i iść dalej.
Ale ja nie umiałam jeszcze poczuć Twojego dotyku, nie rozumiałam Twojej Miłości.
Dopiero teraz, kiedy patrzę na młodych i moje serce płacze,
wtedy czuję i rozumiem, że cierpiałeś razem ze mną,
bo tak bardzo chciałoby się ich ustrzec -- przed własnymi błędami ......
Proszę Cię Panie o Twoją cierpliwość, niech moje serce nie buntuje się
przed ich oziębłością, brakiem zrozumienia, a nawet porzuceniem.
Będę mówić o Tobie Panie mój i Królu, będę do Ciebie śpiewać z Psalmistą:
"Panie wysłuchaj modlitwy mojej,
a wołanie moje niech do Ciebie dojdzie!
Nie kryj przede mną Twego oblicza
w dniu utrapienia mojego!
Nakłoń ku mnie ucha;
w dniu, w którym zawołam, śpiesznie mnie wysłuchaj!
Dni bowiem moje jak dym znikają,
a kości moje płoną jak w ogniu.
Moje serce wysycha spalone jak trawa,
zapominam nawet o jedzeniu chleba.
Od głośnego mego jęku
przywarły mi kości do skóry....."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz