piątek, 28 lutego 2020

Droga na sąd.



Fragmenty. "Poemat Boga-Człowieka" według mistyczki włoskiej Marii Valtorty tom IX cz.2

    "Jezus miał związane ręce i przewiązany był w pasie, jakby był niebezpiecznym szaleńcem.
Końce tych sznurów powierzono opętańcom, pełnym nienawiści,
którzy ciągnęli Go to tu, to tam, jak jakiś łachman zdany na łaskę zgrai szczeniaków.
Można by jeszcze było wytłumaczyć takie obejście ze strony psów.
Lecz przecież byli to ludzie, choć mieli z ludzkości tylko wygląd człowieka.
Właśnie, by zadać więcej bólu, pomyśleli o tym związaniu Boga przez dwa sznury.
Jeden więził tylko dłonie, raniąc je i przecinając swą ostrością,
drugi - w pasie - przyciskał łokcie do tułowia, uciskając tym żołądek, dręcząc wątrobę i nerki,
na których był olbrzymi węzeł. Co chwila ten, który trzymał za końce sznurów, uderzał nimi wołając: "Prr...Naprzód!...Kłusem!"...dodając do tego kopniaki,
kierowane z tyłu pod kolana Męczennika.
Chwiał się wtedy i nie upadał tylko dlatego, że trzymały Go sznury.
Lecz nie można było uniknąć, by ciągany w prawo przez tego,
kto więził ręce, a w lewo przez trzymającego sznur od pasa,
więc Jezus uderzał się o murki i pnie.
Wreszcie upadł ciężko, uderzywszy się o parapet mostku na Cedronie,
gdy otrzymał silniejsze popchnięcie. Zranione usta zakrwawiły.
Jezus uniósł związane ręce by otrzeć krew, płynącą na brodę,
jak bezbronne jagnię, nie odzywając się zupełnie.
    Tymczasem powychodzili ludzie i zaczęli zbierać kamyki i kamienie przy potoku
 i rzucać je z dołu do tak łatwego celu. Przejście przez wąski mostek było trudne,
a ludzie sami sobie w tym przeszkadzali, cisnąc się tam. Kamienie uderzały Jezusa w głowę,
w plecy, ale nie tylko Samego Jezusa, lecz i Jego dozorców, którzy reagowali na to,
rzucając w napastników te same kamienie i kije.
Wszystko to zaś służyło, by znowu uderzać Pana w głowę i szyję.
Mostek skończył się prędko i teraz wąska uliczka zaciemniała wszystko,
bo księżyc już tam nie przenikał, a wiele pochodni wygasło.
Lecz nienawiść oświetlała biednego Męczennika, a Jego wysoki wzrost pomagał do tego.
Przecież On był wyższy od wszystkich. Łatwo więc było uderzać Go, chwytać za włosy,
zmuszając do gwałtownego odchylenia głowy w tył,
wylewając Mu na twarz mieszaninę nieczystości, co przemocą wpadało Mu do ust i na oczy,
powodując mdłości i ból."

Brak komentarzy: