Fragmenty. "Poemat Boga - Człowieka" włoskiej mistyczki Marii Valtorty tom IX. cz.2
"...Przed Jezusem i za Nim stanęło dwóch katów o twarzach wyraźnie żydowskich.
Uzbrojeni byli w bicze, zrobione z siedmiu pasków skórzanych,
zakończonych ołowianymi młoteczkami, a ujętych w rękojeść.
Zaczęli bić rytmicznie, jakby na jakimś ćwiczeniu. Jeden z przodu, drugi z tyłu, tak,
że tułów Jezusa cały był celem smagania i biczowania.
Czterech żołnierzy, którym był powierzony,
obojętnie zaczęło grać w kości wraz z trzema innymi, którzy nadeszli.
Głosy grających łączyły się z odgłosem biczów, które gwizdały jak węże,
a potem brzmiały jak kamienie, rzucane na naciągniętą skórę bębna,
uderzając to biedne ciało, tak wysmukłe i białe, które stawało się pokryte pasami
coraz to czerwieńszymi, potem sinymi, wreszcie nabrzmiałymi ciemna krwią.
Najwięcej ich było na tułowiu i na brzuchu, chociaż nie brakowało uderzeń na rękach i nogach,
a nawet na głowie, by nie było ani jednego miejsca bez bólu.
Ale ani skargi...Upadłby, gdyby nie trzymał Go sznur. Ale nie upadł i nie jęczał.
Tylko - po tylu razach głowa opadła Mu na piersi, jak w omdleniu...
Rozwiązali Go i Jezus padł na ziemię jak martwy. Zostawiono Go tak,
poruszając co jakiś czas nogą, by wiedzieć, czy żyje, czy zajęczy...
Inny drzewcem swej halabardy zaczyna uderzać w Oblicze Chrystusa.
Trafia między kością prawego policzka a nosem.
Z nosa płynie krew, ale Jezus otwiera oczy i porusza się. Spojrzenie ma zamglone.
Ociera krew ręką i z wielkim wysiłkiem wstaje...
Gdy pochyla się po odzież, a On tylko wie jak to boli, bo przy każdym
poruszeniu rany rozszerzają się jeszcze bardziej, żołnierz kopie szatę i
przerzuca dalej.
A gdy Jezus chwiejąc się, idzie po nią, znów przerzuca ją gdzie indziej.
Jezus cierpi bardzo, lecz nie mówi ani słowa,
a żołnierze zaśmiewają się swawolnie..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz