niedziela, 28 marca 2010

List do mojej adoptowanej córeczki Alinki w Burundi.



Moja Kochana Córeczko w dalekiej Afryce!

Kiedy półtora roku temu zobaczyłam pierwszy raz Twoje zdjęcie, moje serce było pełne smutku, bo w Twoich czarnych oczkach był wielki ból i strach, cała sieroca tęsknota za zmarłą mamą i żal do ojca, który Cię wygonił ze swojego domu. Pokochałam Cię bardzo i dziękowałam Matce Bożej, że dała mi Ciebie, abym mogła pomagać Ci w życiu opłacając Twoją szkołę i wyżywienie. Wiem z Twojego listu, że bardzo ciężko chorowałaś na malarię, a moje niewielkie pieniążki pozwoliły na zakupienie lekarstw i uratowały, być może, Twoje życie. Chwała Panu, że jesteś już zdrowa.
Nie wyobrażasz sobie nawet ile radości sprawił mi Twój ostatni list z rysunkami. Ale najbardziej cieszę się z Twoich ostatnich zdjęć. Kochanie! Jak cudownie się uśmiechasz! To wielkie szczęście widzieć Cię tak radosną! Jesteś już taka duża i śliczna. Jestem dumna, że mogę nazywać Cię moją córką. Wiem, że masz dużo pracy na polu i w szkole, ale dzielnie dajesz sobie radę. Módl się do Pana Jezusa i do Jego Mamy, aby byli zawsze blisko Ciebie i wspierali Cię w Twoim codziennym życiu. Ja staram się każdego dnia polecać Ciebie i Twoją Babcię Dobremu Bogu, niech On Was błogosławi i strzeże.
Twoja mama Ela z Polski.


Brak komentarzy: