niedziela, 9 stycznia 2011
Miłość nie jedno ma imię.
O! Miłości! Któż o tobie nie słyszał? Kto ciebie nie szukał?
A kto cię znalazł, czy cię docenił? I czy był ktoś, kto nie wiedział,
czym jesteś, że w ogóle istniejesz, gdzie mieszkasz i ile pasuje do ciebie kluczy?
Czy jesteś pokarmem duszy? Czy jesteś rozkoszą ciała?
Czy jesteś smutkiem, czy radością, pokojem, czy szaleństwem?
Dzięki tobie rodzą się nowi ludzie, ale przez ciebie toczą się wojny...
Czy kto chce cię poznać, musi przejść przez śmierć?
Jesteś przecież, jak śmierć potężna,
wody wielkie nie zdołają ciebie ugasić, nie zatopią cię rzeki.
Panujesz nad wszystkimi, choć cię nie widać,
bo bez ciebie stajemy się żywymi trupami.
A gdy cię znajdziemy, jak cię, miłości, utrzymać?
Nasze serca to gliniane naczynia, pękają, kruszą się.
Nasze serca są z kamienia lub lodu, nie umieją kochać.
Miłość dziecięca - sieroca,
miłość młodzieńcza - niespełniona,
miłość dorosła - zdradzona,
miłość macierzyńska - schorowana,
miłość matczyna - odrzucona,
miłość braterska - podeptana,
miłość dojrzała - niezrozumiana,
miłości własnej - nie było.
Tęsknota jest moją miłością...
Jestem ciągle głodna...
"Umiłowani, miłujmy się wzajemnie,
ponieważ miłość jest z Boga,
a każdy, kto miłuje,
narodził się z Boga i zna Boga.
Kto nie miłuje, nie zna Boga,
bo Bóg jest miłością.
W tym objawiła się miłość Boga
ku nam,
że zesłał Syna swego Jednorodzonego
na świat,
abyśmy życie mieli dzięki Niemu.
W tym przejawia się miłość,
że nie my umiłowaliśmy Boga,
ale że On sam nas umiłował
i posłał Syna swojego jako ofiarę
przebłagalną za nasze grzechy.
Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował,
to i my winniśmy się wzajemnie miłować." J1 -4,7-11
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz