Moje niebo.
Zaprosiłeś mnie, Panie, do Swojego nieba.
Kiedy głos Twój usłyszałam jeszcze bałam się:
Ciebie, świata ludzi, świata stworzeń, świata zdarzeń,
bezsennych nocy i... że ktoś mnie o coś zapyta.
Zaprosiłeś mnie, Panie, do Swojego nieba.
Bardzo długo nie mogłam w to uwierzyć,
bo – dlaczego właśnie mnie? Taką byle jaką,
ani dobrą, ani zdolną, ani ładną – taką – żadną.
Zaprosiłeś mnie, Panie, do Swojego nieba.
Widocznie odrobiłam Twoje ziemskie lekcje,
widocznie przetopiłeś mnie w życiowym tyglu
i na dnie mojej duszy – coś – zobaczyłeś.
Zaprosiłeś mnie, Panie, do Swojego nieba.
To Ty, Panie, powiedziałeś: „Przyjdź,
jesteś moja, bo to Ja ciebie stworzyłem”.
Więc idę, jeszcze się potykam, ale wstaję.
Zaprosiłeś mnie, Panie, do Swojego nieba.
Moje imię Eliszeba – Dom Boga, wierzę już,
że to Ty na mnie czekasz przy obfitym stole
zastawionym Świętym Chlebem Twojej Miłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz