poniedziałek, 6 lipca 2015

Tradycja karmelitańska.


             KRÓTKA NAUKA O PIERWIASTKACH MODLITWY WEWNĘTRZNEJ
                                             W TRADYCJI KARMELITAŃSKIEJ.

          JEZUS.

              Kto raz poznał Jezusa nie znajdzie już podobnego przyjaciela - z tęsknoty wraca
              w to samo miejsce, gdzie Go zarazem spotyka i traci. Jezus ukrywa się przed
              spojrzeniem człowieka, jak płochliwy jeleń. Tylko otwarte uszy mogą w hałaśliwej
              puszczy usłyszeć stąpanie Pana. Ponieważ Jezus nie chce jałmużny złożonej z lęku
              przed śmiercią, podchodzi bliżej do tych co wierzą. Z dnia na dzień, od nocy do nocy
              chowa się o jedno drzewo bliżej, aż do chwili zaufania i oswojenia. Momenty tego
              cierpliwego oswajania trzeba nazwać modlitwą - trwaniem więzi na odległość.

          KSIĘGA.

               Bóg zaprosił naród wybrany do słuchania. W czasach Starego Przymierza przelewał
               z nieba słowa przez usta proroków, powodowany miłością posłał ostatecznie swojego
               Jednorodzonego Słowosyna. Pismo Święte jest pierwszą księgą, pierwszymi słowami
               dziecka, które uczy się słuchać, rozumieć i mówić do Ojca. Spadkobiercy Teresy i
               Jana nie domagają się widzeń oblicza Kochanego - oczy przecież mogą zwodzić, a
               wyobraźnia budować atrapy - lecz zakrywszy twarz płaszczem, słuchają łagodnego
               głosu, przypominającego powiew na Horebie.

           ŻYCIE.

               Trzy siostry podtrzymują modlitwę: Pokornica, Wyrzecznica i Miłośnica. Pierwsza
               prawdziwie nazywa czyny i słowa, nie znosi obłudy. Druga nasyca życie radością
               drobnostek i zaspokaja wiecznie głodne brzuchy. Trzecia rozgrzewa zimne serca, bo
               kochanie człowieka jest szkołą miłości Boga.

           SERCE.

               Strażnik tętna przechowuje w sobie prawdziwe skarby. Serce ma moc wyboru, 
               doradza mu rozum, czasami ulega namowom uczuć. Jest jedynym sonarem 
               obecności Boga. Zapisuje wrażenia i przeczucia, rozczytuje znaki. 
               Kiedy serce łączy się z drugim Sercem, skupia uwagę rozumu i słodko odbiera 
               poczucie czasu. Niczego więcej nie trzeba. Serce samo wystarcza.

            ROZUM.

                Szeregi zaczepionych o siebie myśli wędrują po głowie: jedne rozbawione, drugie
                znudzone, tylko niektóre posiadają jasny kierunek biegu. Kiedy Duch Święty wybiera
                jeden ciąg z tysiąca, zrodzony pod wpływem słów Pana lub obrazów z Jego życia, 
                zamienia go w światło, które nie pozwala zasnąć. Tak rozżarzone wewnętrznie słowa
                wracają i męczą, aż rozum przekaże je sercu, które nawet w ogrodniku potrafi
                rozpoznać ZMARTWYCHWSTAŁEGO.    

             Wtedy rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!» A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» 1 Krl 19, 11-13 
                        
                  

Brak komentarzy: