niedziela, 30 listopada 2008

Skąd się bierze zło? przemyślenia z rekolekcji

Skąd się bierze zło - skłonność do przeciwstawiania się dobru, które
w nas przecież przede wszystkim jest?



Temat grzechu omawiany był na wykładach Uniwersytetu III wieku i jest zamieszczony w poście Mój Uniwersytet. W tym miejscu chcę napisać o tym, co zapamiętałam w skrócie z rekolekcji charyzmatycznych z Ojcem Jamesem Manjackalem, Siostrą Mary Usha oraz Siostrą Margeritą, które odbywały się w Gdańsku w ostatnich dwóch latach.W tym miejscu nie piszę o zagrożeniach zetknięcia się z okultyzmem, które jest jednym z podstawowych przyczyn związania ze złem.


Człowiek jest z natury dobry i dąży do dobra, lecz ciągle mu coś przeszkadza, jednym ludziom mniej drugim bardziej. Bardzo często podstawą do złych zachowań są:

1. brak gotowości do przebaczania innym osobom, szczególnie rodzicom / wtedy, gdy np. dziecko
było niechciane /, brak umiejętności wybaczenia / zranienie i niewybaczenie są wspólne /
2. my zraniliśmy ludzi, ale oni nie chcą przebaczyć, wtedy konieczna modlitwa o łaskę dla nich,
3. nie możemy wybaczyć sobie,
4. gdy ludzie kłócą się z Bogiem, chcą wszystko według swojej woli
5. przekaz pokoleniowy - wtedy konieczne błaganie za naszych przodków o wybaczenie dla nich.

Kiedy nie wybaczam: - Bóg nie może wybaczyć grzechu nam.
Bóg nie może odpowiedzieć na naszą modlitwę i przebaczyć, gdy nie wybaczymy sobie.
Przez stan niewybaczenia można ciężko zachorować!

O zranieniach wewnętrznych.

Najczęstsze zranienia: językiem pomiędzy małżonkami. Gdy zbieramy je w sercu i nie leczymy,
tworzy się " zapalenie". Nieraz nasza przeszłość potrafi nas tak zranić, że nie potrafimy zapomnieć.
Ciało, dusza, duch są od siebie uzależnione. Ludzie zranieni są smutni, nie potrafią przebaczyć,
narzucają swoją własną wolę, kłócą się, żyją w złości, są drażliwi i bezbronni, są załamani, bo nie chcą być złymi, zaczynają palić i pić, są niepewni.
Przez uśmiech nie można schować zranień, widać je po twarzy. Serce człowieka zmienia jego twarz i robi ją rzeźwą i piękną. Żaden lekarz nie może uleczyć zranień, tylko Jezus.
" Kto do mnie przyjdzie, tego nie odrzucę"

Trzy rodzaje zranień :
1. zranienia świadome - te, o których pamiętamy, serce wtedy uczyniło się z kamienia
2. zranienia nieświadome - nie wiemy kto nas zranił, ktoś nam powie i nagle się przypomni
3. zranienia podświadome - najcięższe, wtedy kiedy powstajemy, gdy w czasie poczęcia matka jest przymuszana, powstaje ciąża nie chciana, kiedy matka płacze i ma depresje w czasie ciąży, wtedy dziecko już w łonie matki jest zranione.

Co jest najważniejsze w naszym życiu, co robić aby być szczęśliwym?
Trwanie przy Bogu! w Biblii jest napisane 366 razy - "nie bój się, Ja jestem z tobą"

Psalm 91. O Bożej opiece.

Kto przebywa pod osłoną Najwyższego
i w cieniu Wszechmocnego spoczywa,
mówi do Pana: "Ucieczko moja i twierdzo,
mój Boże, któremu ufam".
Bo On sam cię wyzwoli
z sideł myśliwego
i od zgubnego słowa.
Okryje cię swymi piórami
i schronisz się pod Jego skrzydła;
Jego wierność - to puklerz i tarcza.
W nocy nie ulękniesz się strachu
ani za dnia - strzały, co leci,
ani zarazy, co nadchodzi w mroku,
ni moru, co niszczy w południe.
Choć tysiąc padnie u twego boku,
a dziesięć tysięcy po twojej prawicy,
ciebie to nie spotka.
Ty ujrzysz na własne oczy,
będziesz widział odpłatę daną grzesznikom.
Albowiem Pan jest twoją ucieczką,
za obrońcę wziąłeś sobie Najwyższego.
Niedola nie przystąpi do ciebie,
a plaga się nie przybliży do twego namiotu,
bo swoim aniołom nakazał w twej sprawie,
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach.
Na rękach będą cię nosili,
abyś nie uraził swej stopy o kamień.
Będziesz stąpał po wężach i żmijach,
a lwa i smoka będziesz mógł podeptać.
"Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie;
osłonię go, bo uznał Moje imię.
Będzie Mnie wzywał, a Ja go wysłucham
i będę z nim w utrapieniu,
wyzwolę go i sławą obdarzę.
Nasycę go długim życiem
i ukażę mu moje zbawienie."

Aby to osiągnąć trzeba postawić Boga na pierwszym miejscu i zaufać Mu we wszystkim.

A nasze lekarstwo to:

1. codzienna Eucharystia
2. modlitwa prywatna do Jezusa, o obmycie Przenajświętszą Krwią, modlitwa do Aniołów
3. codziennie przebaczać i prosić o przebaczenie i o uzdrowienie wewnętrzne
4. trwać przy Jezusie i słuchać, co On mówi do nas
5. codziennie różaniec


Dziedzictwo pokoleniowe kształtuje charakter człowieka.

Skąd się biorą złe cechy?

Pycha - z powodu poczucia odrzucenia w dzieciństwie, z kompleksu niższości, ze strachu.
Chciwość - kiedy w dzieciństwie odczuwa się biedę, wtedy gromadzimy rzeczy, nie potrafimy się dzielić
Zazdrość - korzeniem jest odrzucenie przez jednego z rodziców
Złość - przejęcie charakteru bliskiej osoby w dzieciństwie, złe traktowanie przez rodziców, upokarzanie
Obżarstwo - gdy brakowało jedzenia w dzieciństwie, teraz ciągle odczuwamy głód, czasem objawia się on nałogami
Pożądanie - brak miłości między rodzicami
Lenistwo - brak ustalenia harmonogramu dnia, najgorsze lenistwo duchowe

Wszystkie zranienia z dzieciństwa i z życia codziennego należy oddać Jezusowi. Ciągle przebaczać nawet niewielkie zranienia i upokorzenia , aby nie zrobiły się wielką raną na duszy.Bardzo ważne jest wybaczenie sobie. Jeżeli my nie wybaczymy, Bóg też nam nie wybaczy.
Sposób przebaczenia wg Siostry Mary Usha:

Przykład: - wybaczenie ojcu alkoholikowi.
Pierwszy krok: syn widzi oczyma wyobraźni swojego ojca, między nimi stoi Pan Jezus.
Syn mówi głośno do ojca: "Ojcze, ty mnie zawsze źle traktowałeś. Odmawiałeś mi najbardziej niezbędnych rzeczy w moim życiu, przede wszystkim miłości. Dlatego też, nie mogłem się koncentrować na nauce, skłoniłem się do picia i brania narkotyków szukając pocieszenia. Nie czułem twojej miłości i akceptacji, czułem się odrzucony. Odrzucam teraz myśli o tobie, bo czuję tylko litość i nienawiść, że zmarnowałeś życie twoje i moje dzieciństwo. Nie mogę się modlić, nie mogę kochać Pana Boga...Ale teraz w imię Jezusa Chrystusa wybaczam ci ojcze."

Drugi krok: syn wyobraża sobie, że jego ojciec mówi do niego następujące słowa / musi je sam głośno wypowiedzieć /:
" Mój kochany synu. Moje uzależnienie nie pozwoliło mi obdarzyć cię uczuciem na jakie zasługiwałeś. Moim obowiązkiem było kochać ciebie i troszczyć się o ciebie, ponieważ to sam Pan Bóg powierzył mi ciebie. Poprzez alkohol zapomniałem o swoich rodzicielskich obowiązkach. To z mojej winy w twoim życiu ciągle coś się nie układa, wiele rzeczy zawodzi, nie jesteś szczęśliwy. Dlatego też w Imię Jezusa Chrystusa proszę cię o wybaczenie."
Trzeci krok: teraz syn zwraca się do Pana Jezusa pełen wiary, że wypowiadane słowa modlitwy będą wysłuchane:
"Panie Jezu, proszę Cię, obmyj mnie i mojego ojca Twoją Najdroższą Krwią. O Panie oczyść nas.
/ należy sobie wyobrazić akt oczyszczenia / Bądź pochwalony Jezu! Bądź uwielbiony Jezu! Dziękuję Ci Panie Jezu!"
Czwarty krok: musimy mocno wierzyć, że wypowiadane przez nas słowa w Imię Jezusa Chrystusa, zostaną spełnione:
"Panie Jezu, spraw aby szatan, przyczyna moich wszystkich problemów, opuścił mnie i mojego ojca! Niech upadnie do Twoich stóp, Panie i odda Ci pokłon!
Bądź pochwalony Jezu! Bądź uwielbiony Jezu! Dziękuję Ci Jezu!"

Przebaczać musimy wielokrotnie, powtarzając modlitwę według powyższego przykładu, po czym nastąpi wielkie uwolnienie.

Dzięki Ci za życie


Dzięki Ci za życie Panie Mój i Stwórco,
nie tylko mi je dałeś, ale ratujesz je tak często!
Im jestem starsza tym częściej czuję, Twoją Panie, opiekę i łaskę, nieomal namacalnie.
Wiem, że tyle chorób czai się we mnie i mogłoby mnie zaatakować,
ale Ty mnie leczysz, nawet nie wiem jak i kiedy.
Ty o mnie wiesz więcej niż wszyscy lekarze razem wzięci,
znasz każdy zakamarek mojego ciała i mojej duszy.
Jesteś dobry i łaskawy, bo dajesz mi tyle prezentów,
że nie potrafię ich wymienić i zliczyć!
Nigdy nie zdołam Ci za to odpłacić, ale przyjmij to co mam:
"puste ręce przynoszę przed Twój w niebie tron, manną z nieba nakarm duszę mą".
Dziękuję Ci Panie Mój, za pomoc w przedwczorajszej podróży,
 która mogła być moją ostatnią!
Odczytałam, Panie ostrzeżenie, w tym co się wydarzyło,
ale też odczytałam Twoje błogosławieństwo!
Czułam, że byłeś tam ze mną na mrocznej szosie i zsyłałeś mi,
przez Twoich Aniołów przyjacielską pomoc.
Aż dwa razy mogliśmy skorzystać z pomocy moich przyjaciół.
Proszę, niech spłynie również na nich Twoje błogosławieństwo.


Psalm 33.

Szczęśliwy lud, którego Bogiem jest Pan -
naród, który On wybrał na dziedzictwo dla siebie.
Pan patrzy z nieba,
widzi wszystkich synów ludzkich.
Spogląda z miejsca, gdzie przebywa,
na wszystkich mieszkańców ziemi;
On, który ukształtował każdemu z nich serce,
On, który zważa na wszystkie ich czyny.

Nie uratuje króla liczne wojsko,
ani wojownika nie ocali wielka siła.
W koniu zwodniczy ratunek
i mimo wielkiej swej siły nie umknie.
Oto oko Pana nad tymi, którzy się Go boją,
nad tymi, co ufają Jego łasce,
aby ocalić ich życie od śmierci
i żywić ich w czasie głodu.
Dusza nasza wyczekuje Pana,
On jest naszym wspomożeniem i tarczą.
W Nim przeto raduje się nasze serce,
ufamy Jego świętemu Imieniu.
Niech nas ogarnie łaska Twoja Panie,
według ufności pokładanej w Tobie!

piątek, 28 listopada 2008

moje listy do świata....









Świecie mój, chcę żyć z tobą w zgodzie.....


Niech lecą w świat moje listy i niech spotkają je moje Anioły ze skrzydłami srebrnymi, i niech spotkają je Anioły moich bliskich i przyjaciół i wszystkich tych, do których nikt nie pisze listów i którzy nie wiedzą dla kogo i po co żyją.



List pierwszy - Do Poety. 

Przyjacielu mojego męża.

Przyjacielu mojego męża, jesteś mi bliski przez Twojej duszy pisanie,
Duszy niepokornej, szukającej, płaczącej, tęskniącej i strachliwej,
ale jakże jednocześnie odważnej i szczerej, jakże człowieczej.
Wypisałeś wszystko, co kiedyś było głęboko w moim sercu.
Tak to było niedawno, a może jeszcze gdzieś straszy w zakamarkach mojego bytu?
Nie, już nie! Znalazłam tę miłość największą, za jaką tęskniłam,
miłość, która daje pewność, nigdy nie zdradza, nie upokarza, nie rani.
Miłość wszystkiego we wszystkim, sprawdzę - czy również w śmierci?

Przyjaciele Poeci! Ptaki Boże fruwające po zakamarkach ludzkich dusz!
Piszcie o NIM, przecież ON żyje!
Jest zawsze blisko, tylko zaproście GO.
Uczę się tego codziennie: przepraszam, dziękuję, proszę JEGO!
Jakie to proste, jestem przecież JEGO córką, jak mógłby mnie odepchnąć?
Kiedy pokonuję moją pychę, zazdrość, niecierpliwość - rosną mi skrzydła.
Przepraszam Cię Przyjacielu mojego męża,
ale dla mnie Twoje wiersze już nie są prawdziwe.
Czekam na nowe, radosne, spełnione, krzepiące,
dla nas, Twoich przyjaciół i dla Ciebie.
Niech modlitwa będzie Twoją poezją, a Twoja poezja modlitwą.


List drugi - Do samotnego człowieka.
(Boże Narodzenie 2008 r.)


Mój Przyjacielu zabłąkany w labiryntach życia, czemu zwlekasz?
Czemu nie szukasz? Czemu nie wierzysz? W co wierzysz?
W siebie? O, to już tak dawno było, kiedy pycha była Twoją przyjaciółką.
Teraz już nie wiesz chyba, co to jest pycha, kiedy zgarbiony wyciągasz rękę.
Czy pamiętasz jeszcze swoje dzieci? Czy wstyd nie daje Ci myśleć o nich?
Zapijasz odruchy swojego człowieczeństwa i podasz na kolana przed ohydą.
Hydrą, która Cię zjada, na przekór sobie, na przekór swoim bliskim,
na przekór Bogu, na przekór całemu światu, a nawet na przekór wieczności.
Gdzie się zgubiłeś? W którym miejscu swojego życia? W której złej minucie?
A przecież byłeś kiedyś dzieckiem, kochanym, grzecznym chłopcem.
A przecież byłeś kiedyś mężem i ojcem, ale - czy umiałeś kochać?
Pewnie nikt Cię nie nauczył miłości prawdziwej, również do siebie. 
Bóg Cię stworzył i dał wolną wolę, 
a może to pomyłka Boga: nasza wolna wola?
Bo czym ona jest? Zadufaniem, że "sobie sam poradzę", że "panuję nad tym",
że "kontroluję swoje zachowania?" Czy teraz już wiesz , że to wielki fałsz?
Nad niczym już nie panujesz, a więc poddaj się Jego woli i zaufaj Mu!
On z największych "dołów"podniesie i wyzwoli.
I da powrót do człowieczeństwa, do życia.
Jako Jego ukochany, marnotrawny syn, który powrócił, rzuć się w Jego ramiona,
poczuj Jego Miłość i bądź szczęśliwy!!!
Tego Ci życzę w te najwspanialsze, najbardziej radosne Święta Narodzenia Pana.
 
 29 listopada 2020 r, drżącymi rękami, dopisuję epilog:
 
Przyjacielu! Jesteś już po drugiej stronie życia i poznałeś tajemnicę zbawienia!
Daj znak, czy moje modlitwy pomogły i pomagają Ci zaznać szczęścia w Bogu?
Kiedy odchodziłeś była przy Tobie miłość, a więc był również ON, bo ON Jest Miłością.
Czy oprócz Twoich dzieci Jezus również trzymał Twoją rękę?
Tyle wycierpiałeś na własne życzenie, a może Twoje męczeństwo było potrzebne?
Może będziesz teraz patronem wszystkich uzależnionych, bezdomnych,
chorych na brak miłości do siebie, do świata, do Boga? 
Tak bardzo ufam Jezusowi, Który zna całe Twoje życie, każdą Twoją myśl i drgnienie serca,
że przyjmie Cię do swojego Królestwa pokoju, radości i miłości.
Tak bardzo ufam, że oprócz Twojej ziemskiej mamy, przytuli Cię Matka Najświętsza.
Tego Ci życzę z całego serca i o to się modlę.



List trzeci:  Do człowieka pysznego.

"Co masz, czego byś nie otrzymał, a jeśliś otrzymał, czemu się chełpisz?"

Kiedy zasiadasz przed wielkim ekranem swojego ołtarza czujesz się jak władca,
bo rządzisz marionetkami wypluwającymi coraz nowsze informacje, reklamy, newsy.
Ty decydujesz jaki scenariusz najbardziej Ci odpowiada:
dzisiaj o zabijaniu, jutro o zabijaniu i o zdradzie, a pojutrze o katastrofach...
A co dalej? No, jeszcze dalej znowu o zabijaniu, potem o masakrze.
A teraz coś spokojnego, życiorysy: małych ludzi, wielkich ludzi, ludzi potworów.
Po prostu : telewizja i internet - BOŻKI NASZYCH CZASÓW.
Powiesz: "Są niezbędne, pożyteczne i potrzebne człowiekowi."
Do czego? Do czego? Do czego? Do zagłuszenia prawdy o sobie samym?
Do zagłuszenia sumienia? Do...do zabicia myśli o tym, co nieuchronne,
do zabicia lęku, do stłumienia samotności?
Nigdy się do tego nie przyznasz, nie pozwala ci na to twoja pycha.
"Jestem jaki jestem i nikt nie będzie mi mówił, jak mam żyć".
To prawda, każdy może tylko sam zadbać o swoje zbawienie, więc żegnaj Przyjacielu.
Nie będę Ci już opowiadać historii nawrócenia, nie będę cię zanudzać historią zbawienia.
To faktycznie nie dla Ciebie, Ty jesteś ponad to, masz swoje wyobrażenia,
swoje metody, swoje zasady.
Więc żegnaj Przyjacielu, nigdy nie zaznasz radości prawdziwej.
Twoje lęki w miarę lat będą się potęgowały,
a kiedy staniesz przed Majestatem Boga, co Mu powiesz?
"Kochałem Cię Panie"?
A  jakie to twoje kochanie? To marne kochanie, to marne życie.
Żyjesz, a nie żyjesz: podglądasz, oglądasz, patrzysz,
coraz inne scenariusze nakładają się, mącą :
agresja, agresja, agresja, agresja, agresja, agresja, agresja....niebyt...


List czwarty: Do Eli z Rumi. (pisany w pewną niedzielę 2015 roku)


Czy można napisać list do siebie? Czy to nie jest narcystyczne? A może objaw pychy?
Któż to oceni?... A któż ma do tego prawo? Kto go sobie sam udzielił?
A więc spróbuję:
Pamiętam cię, Elu, w kusym płaszczyku uszytym "z niczego" przez mamę.
Już wtedy udawałaś, sama przed sobą, że jesteś lepsza od innych, ze wstydu,
że w twoim domu brakowało tak wielu rzeczy, a przede wszystkim - spokoju i miłości.
Musiałaś szybko stać się dorosła, by być matką i opiekunką twojej, tyle lat umierającej. .
Dobrze się uczyłaś, dawałaś radę. Dawałaś radę???
Musiałaś, bo chciałaś uciec.........do innego życia.
Pamiętam cię, Elu, w tych latach górnych i chmurnych, a także, wstyd to przyznać,
w tych latach durnych, kiedy udawałaś, że sobie świetnie radzisz, ze sobą,
z problemami, ......... z życiem.
Pamiętam cię, Elu, kiedy więcej było płaczu niż radości, kiedy radość była sztuczna,
podsycana rozmowami o niczym, zawieszona na huśtawce zakrapianych spotkań,
z ludźmi również zagubionymi w labiryncie poszukiwań lepszej recepty na codzienność.
Pamiętam cię, Elu, kiedy umierałaś z braku miłości, a twoje serce nie dało się wymienić
na lepszy model, wtedy raniłaś siebie i ... nie tylko siebie.
Pamiętam twoje nieudane próby macierzyństwa,
kiedy wykrajano twoje wnętrzności, a nie było już w nich życia, które tam zamieszkało
i chciało się narodzić, a nie mogło, co wtedy czułaś?
Pamiętam, choć chcę zapomnieć ciebie taką, zdjętą z krzyża,
z piersiami ściśniętymi bandażem, bo nie było już tego, który miał je ssać.
Ale dostałaś to upragnione, maleńkie nowe życie!
Wyleżałaś je tyle miesięcy, w samotności, prawie w odrzuceniu, dałaś radę.
Znów dałaś radę!!!
Opłaciło się z nawiązką, przyszła miłość i zmieniła to stare,
zapachniało nowymi zapachami, zatupało dziecięcymi stópkami...
Ale pamiętam, że liczyłaś na coś, czego miało nigdy nie być,
bo bliskość i radość dwojga...gdzieś uciekła.
Zostały niespełnione, samotne, nieprzespane noce i zabiegane dni.
I tak "toczyła się ziemia z garbem" z akompaniamentem piosenek Stachury,
a życie ciągle "dawało w kość".
I żyłaś dzięki przyjaźniom i nikłej nadziei na lepsze jutro.
Ale padłaś, kochana moja, padłaś "jak mucha", a może jak..." zraniona jaskółka"?
Rozsypałaś się i zapragnęłaś zdezerterować, odejść, zamienić istnienie w niebyt.
Bóg ci nie pozwolił. Bóg ci nie pozwolił!!! Chciał cię mieć, tu na ziemi, po coś...
Długo odkrywałaś, czego On od ciebie oczekuje, pytałaś, ale twoje uszy nie słyszały.
A przecież to On pozwolił ci znaleźć Swój "połamany" Krzyż w kadyńskiej kapliczce.
Dawał ci znaki, że cię kocha, tak jasne, tak oczywiste, a ty?
Dalej pytałaś, wcale nie oczekując odpowiedzi.
Pan cię wtedy niósł na rękach, rozsuwał cierniste krzaki na twojej drodze, a ty?
Jak ślepe kocie szłaś dalej nie w tą stronę, szukałaś szczęścia tam,
gdzie nie mogłaś go znaleźć, takie szczęście na niby,
a może wbrew, a może na złość samej sobie?
Tak się potoczyło, tak się potoczyło, że upadło i przygniotło cię tym ziemskim garbem.
Miałaś tak wiele, a nie umiałaś się tym cieszyć, twoje serce było martwe od dawna.
I wtedy już byłaś pewna, że nie wstaniesz ze swojego łoża boleści,
że pochłonie cię niebyt, ciemna strona wieczności i nikogo tam nie spotkasz.
W końcu zapragnęłaś, aby tak się stało!!!
Ale przyszła pewna noc, kiedy zdołałaś uklęknąć przed twoim Bogiem
i zawołać: " Duchu Święty! Pomóż mi! Ja nie chcę jeszcze umierać!"
"I stało się tak." - Bóg wskazywał ci drogę, poprzez ludzi, zdarzenia, rekolekcje.
Jezus zaprosił cię, pozwolił ci usiąść na Swoich kolanach i przytulił.
Elu, to nie były urojenia twojego chorego umysłu, tak było, pamiętasz tę chwilę dokładnie.
To był początek NOWEGO ŻYCIA, uczenia się siebie,
poznawania Jego, oddania mu wszystkiego, wszystkiego, wszystkiego.
Elu, czy jest jeszcze COŚ, czego Mu nie oddałaś? Pomyśl.... Czy jest....?
"Życie moje oddam za Ciebie." Odpowiedział Jezus: «Życie swoje oddasz za Mnie?.."
Święty Piotrze, Święty Piotrze - módl się za Elę z Rumi!


wtorek, 25 listopada 2008

Dzięki Ci Panie za ten świat.....


Dzięki Ci Panie za wszystkie cuda tego świata i za to,
 że tak wiele z nich pozwoliłeś mi poznać.
 Dzięki Łasce odkrywam w nich Twoją wielkość i Twoją miłość do człowieka. 
Przepraszam Cię Panie, że tak długo błądziłam po bezdrożach,
 nie rozumiejąc co do mnie mówisz. 
A tyle dostałam od Ciebie cudownych prezentów, nigdy nie potrafię ich wyliczyć: 
dzikich łabędzi i perkozów na jeziorze, 
czerwcowej łąki na bieszczadzkiej połoninie i ciepłego deszczu, który mnie zmoczył, 
słonecznych promieni na bezludnej plaży....
 I tych wspaniałych ludzi, których spotykałam na szlakach, jak ja zapatrzonych w piękno. 
Czułam Cię tam wszędzie, ale nie umiałam Ci wtedy powiedzieć, jak bardzo Cię kocham. 
Boże Ojcze uwielbiam Cię również za to, że mnie grzesznej
 i tak bardzo kiedyś zarozumiałej pozwoliłeś poznać wspaniały smak pokory, 
 bo tylko wtedy, kiedy klękamy i uniżamy się, stajemy się wielcy, 
stajemy się Twoimi dziećmi.
Teraz już tak bardzo tęsknię do Ciebie, tak blisko Cię czuję Panie Jezu, 
mój Mistrzu i Bracie, że nie mogę bez Ciebie żyć. 
Niech cały świat śmieje się ze mnie, a może nawet wyszydza. 
Ja teraz wiem, że idę dobrą drogą, bo na tej drodze spotykam Ciebie. 
Ty i tylko Ty dajesz mi pewność pokonania lęku przed nieznanym, 
pokonania lęku przed nieuchronnym, pokonania lęku przed śmiercią. 
A jeżeli taka jest Twoja wola, proszę Cię, Panie Mój, 
o ciche, radosne przejście w Twoje ramiona, 
bo przecież oczyściłeś mnie z grzechów 
i obmyłeś Twoją Najświętszą Krwią,
i jestem przecież Twoją córką.

wtorek, 4 listopada 2008

Gdzie jesteście moi bliscy zmarli?





"Przechodzenie przez śmierć ku życiu jest tajemnicą.
Ty Boże! Ty jeden możesz ciała nasze odebrać ziemi
z powrotem"




Gdzie jesteście moi bliscy zmarli? Czy patrzycie na mnie z wysokości nieboskłonu? Czy zostaliście w nicości, odsunięci od Najwyższego? Na jak długo? Jeden dzień bez Boga to przecież tysiąc lat w niewypowiedzianej tęsknocie i cierpieniu! Przyjdzie mój czas i ja poznam tę tajemnicę.
A potem Sąd. Tylko wierząc w nieskończone Miłosierdzie mogę uwierzyć, że kiedyś Cię zobaczę Panie. Ciebie - Najwyższe Dobro i Piękno, Nieogarniona Mądrości, nigdy do końca nie przeniknięta Prawdo.
Przyjmij moje modlitwy składane za moich przodków, przyjmij Najświętszą Ofiarę :
" Okaż im Panie Miłosierdzie Swoje według litości Serca Jezusowego
Usłysz błagania i prośby moje, okaż im Miłosierdzie Swoje".

sobota, 1 listopada 2008

Świętych obcowanie.


Santo Augusto ora pro nobis
Santo Antonio ora pro nobis
Santo Domenico ora pro nobis
Santo Johannes Paulo ora pro nobis
Santo Francesko ora pro nobis.

Wszyscy Święci Boży, którzy żyliście i zmarliście na Chwałę Pana,
Ci znani i uznani oraz Ci, którzy nie dostąpili chwały wyniesienia na ołtarze
Wstawiajcie się za nami, szczególnie za tymi, którzy jeszcze nie odnaleźli Boga.
Niech Łaska Pana oświeci ich, a Duch Święty niech w nich zamieszka,
Niech poznają jak cudownie poczuć się Jego dzieckiem, zawierzyć Mu wszystko,
Zaufać, że On chce tylko naszego dobra i prawdziwego szczęścia.

Moja Kochana Mamo.
Ufam, że jesteś już u Pana i cieszysz się radością świętych. Twoje życie było zgodne z tym, czego mnie uczyłaś, cicha i pokorna byłaś narażona na wiele krzywd i upokorzeń, na wiele cierpień. Bóg jest Prawdą, a więc Twoje odchodzenie i ból przez tak wiele lat miały sens, znany tylko Jemu. Może one właśnie pomogą naszym zmarłym bliskim ojcu i bratu w dostąpieniu chwały oglądania oblicza Naszego Pana. Może to one właśnie pomagają mnie w moim wzrastaniu i moim zawierzeniu. Teraz czuję, że nie okazywałam Ci należytego szacunku i miłości, nie rozumiałam wielu spraw, a nawet gniewałam się na Boga, że tak szybko mi Cię zabrał. Jest mi wstyd i przykro mi z tego powodu. A wtedy kiedy mogłam pomagać Ci w Twojej biedzie i niewygodach - Ciebie już nie było na tym świecie. Wybacz mi Mamo. Teraz dopiero rozumiem ile znaczyło Twoje zupełne oddanie się opiece nad nami, Twoimi dziećmi. Nie miałaś swojego świata, Twoim światem byliśmy my. Dziękuję Ci za to i wierzę, że jesteś w niebie. Kocham Cię Mamo.